sobota, 6 stycznia 2018

Kosmetyczni ulubieńcy roku 2017:)

Po dłuższym czasie wracam , gdyż mimo iż piszę tu regularnie, jest kilka kosmetyków,  o których warto wspomnieć w podsumowaniu roku, które towarzyszyły mi przez  większość tego czasu lub też odkąd zagościły w mojej kosmetyczce są ze mną codziennie. Mimo iż na  Instagramie bardzo często pokazuję Wam i ciekawe nowości  i ulubione kosmetyki danego okresu, to po przeanalizowaniu całości lista która mi pozostała jest naprawdę krótka. Tak  więc, zapraszam na kosmetycznych ulubieńców roku 2017!

Tak się prezentują moi ulubieńcy w pełnej okazałości:) Czy dziwi Was ich liczba?

Na początek sekcja pielęgnacja:


1. Olejek myjący Evree, a także Biochemia Urody
Ten rok upłynął pod hasłem koreańskiej pielęgnacji twarzy  i tak już nie wyobrażam sobie aby nie stosować dwuetapowego oczyszczania twarzy. Olejki myjące służą mi jako pierwszy krok oczyszczania i dzięki nim , resztki makijażu zostają łagodnie  ale skutecznie usunięte.
2. Maseczki w płachcie Skin79, Holika Holika i inne.
Maseczki w płachcie również na stałe zagościły w mojej pielęgnacji , gdyż poza ekspresowym nawilżeniem cery ( lub jej oczyszczeniem w zależności od rodzaju) dają chwilę relaksu i odpoczynku, co jak wiadomo jest bezcenne.
3. Maski do włosów Kallos
Na zdjęciu moja ulubiona Blueberry ale w tym roku używałam kilku rodzajów i byłam z nich zadowolona. Właściwie nie używam ich jako typowych masek a bardziej po prostu jako odżywki do włosów. Jest to naprawdę niezła w działaniu,  ekonomiczna opcja, zwłaszcza dla gęstych grubych i długich włosów.
4. Maski do włosów Organic Shop wszystkie rodzaje
Już od ponad roku regularnie sięgam po te maski,gdyż dobrze odżywiają włosy, wygładzają i wystarczy trzymać je na włosach tylko kilka minut. Ponadto dzięki gęstej konsystencji są naprawdę wydaje i zapachy również mają bardzo ładne.

5. Rękawica Kessa
Mój absolutny hit i absolutnie niebrudzący peeling. Rękawicy Kessa używam regularnie, masaż  przy jej użyciu jest bardzo przyjemny a efekt złuszczenia naskórka całkiem mocny. Ponadto nie brudzi wanny tak jak większość peelingów:) Jest to też idealne rozwiązanie na wyjazdy.
6. Żel aloesowy Skin79 i Holika Holika
Obecnie bez aloesu ani rusz:) Uwielbiają go moje włosy , używam go także do pielęgnacji ciała . Podoba mi się w nim wszystko zapach, konsystencja a przede wszystkim działanie. Trudno mi zliczyć ile opakowań zużyłam w tym ubiegłym roku.

Z działu makijaż i zapach polecam:
7. Szminka w płynie Chanel Allure Ink w odcieniu 140 Amoreux
Ogólnie bardzo lubię matowe szminki a ta seria jest najbardziej komfortowa w noszeniu ze wszystkich z jakimi miałam do czynienia. Ponadto kolor 140 jest dla mnie idealnym odcieniem nude. Jest to odcień zgaszonego różu, lekko brudnego z nutą brzoskwini, który mimo  że mógłby się wydawać kolorem typowo dziennym, jest bardzo wytworny  i eleganckim.  Warto również dodać, iż optycznie wybiela zęby.
8. Żel do brwi Maybelline ale także Wibo
Żele do brwi są idealną opcją dl dziewczyn, które swoje brwi mają  bardzo widoczne i chcą je tylko ujarzmić i nadać im schludnego wyglądu. Ja się do tej grupy zaliczam i dlatego taki żel gości w mojej kosmetyczce na stałe.
9. Korektor  Catrice Liquid Camouflage  w kolorze 005
Połączenie dobrego krycia, trwałości, jasnego żółtego koloru oraz korzystnej ceny. Po prostu ideał !
10.  Cień w kremie Mac Paint Pot w odcieniu Soft Ochre
Mój codzienny makijaż jest dość prosty i szybki  i dlatego moim bazowym cieniem jest zazwyczaj ten Paint Pot z Maca. Jest bardzo trwały , nie roluje się, a ten odcień z żółtymi tonami sprawia że spojrzenie wygląda bardzo świeżo.
11. Woda perfumowana  Chanel Gabrielle
Po prostu miłość od pierwszego powąchania.  Dla mnie ten zapach jest kobietą, nowoczesną , pragnącą zmian, niepokorną, która chce być wolna,wyrwać  się  z układów. To nowoczesna dama pełna elegancji z zamiłowaniem do historii i  tradycji, poszukująca  siebie  i dążąca do spełniania swoich marzeń. I przede  wszystkim  pełna siły i determinacji.

To już wszyscy moi ulubieńcy. Jeżeli śledzicie mój profil na Instagramie to  myślę że Was nic nie zaskoczyło, a może jednak? Jestem bardzo ciekawa  Waszych ulubieńców roku, więc piszcie koniecznie co skradło Wasze serca i kosmetyczki. Wszystkiego dobrego w Nowym  Roku 2018.

Ewa

wtorek, 15 sierpnia 2017

Cukiereczki z drogerii, czyli niedrogie hity do makijażu ( Catrice, My Secret, Kobo)

Nie w każdym przypadku sprawdza się powiedzenie, że jakość kosztuje.  Czasem możemy trafić na kosmetyki nie odbiegające od tych górnopółkowych w naprawdę korzystnych cenach, które nie nadwyrężą naszego portfela. Dzisiaj chciałam Wam pokazać kilka  moich makijażowych perełek, z których każda kosztowała mnie mniej niż 20 zł.


Catrice Liquid Camouflage  jest hitem wielu z Was i zapewne nie trzeba go nikomu przedstawiać.
Jest jednym z najlepiej kryjących korektorów z drogerii, a jednocześnie nie obciąża skóry pod  oczami.Wyróżnia się trwałością, nie wchodzi w zmarszczki. W ciągu dnia nieco oksyduje ale najnowszy kolor 005 Light Natural jest na tyle żółty i jasny, ze dobrze wygląda przez cały dzień, nawet u tak bladej osoby jak ja. Jego cena waha się od 13 do 16.99 zł.

Kobo Face Contour Palette jest świetną opcją do konturowania twarzy na co dzień. Efekt jaki można otrzymać tym zestawem jest bardzo naturalny, nienachalny, nie zrobimy sobie nim plam i krzywdy. Użycie kolorów 2 i 3  tak jak  jest zilustrowane na opakowaniu, pozwala uzyskać efekt 3D , gdzie kontur jest pogłębiony. Oczywiście intensywność tych pudrów możemy stopniować. Jedynie odcień 1 w moim odczuciu zbyt mało rozjaśnia partie twarzy, jest za to fajnym bananowym pudrem do całej twarzy lub też do obszarów pod oczami. Ostatnio jest to mój ulubiony zestaw do konturowania w codziennym makijażu, ponadto jest kompaktowy i idealny do podróżnej kosmetyczki. Udało mi się go  kupić w promocji za 14,99 zł, a jego cena regularna to 24,99 zł.

My Scret Face Illuminator Powder  w odcieniu Princess Dream, moim zdaniem będzie idealny dla każdej karnacji, ponieważ mam wrażenie iż nie pozostawia na skórze konkretnego koloru, tylko taflę która odbija światło na szampańsko złoto. Efekt ten wygląda po prostu jak pełna blasku skóra , nie zaś jak nałożony kosmetyk. Po prostu cudo. Jeżeli jednak wolicie chłodniejszą taflę, marka niedawno wprowadziła nowy kolor, który powinien spełnić Wasze oczekiwania. Cena 15,99 zł

My Secret Loose Transparent Powder. Ten sypki puder bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W sumie kupiłam go tylko dlatego, że był sypki, transparentny i miał niewielkie(12g), dość solidne opakowanie , a potrzebowałam czegoś takiego do wyjazdowej kosmetyczki. Tymczasem okazało się, że ten puder niewiele ustępuje jakością  mojemu pudrowi Chanel czy Guerlain, którego używałam wcześniej. Co prawda nie daje takiego, blasku skórze, efekt jest bardziej matowy, ale nie płaski. Strefa T zaczyna mi się świecić nieco szybciej niż pod wspomnianych wcześniej pudrach, ale kosmetyk My Secret  jest bardzo drobno zmielony i nie jest widoczny pudrowy efekt. Ładnie utrwala makijaż i jak za cenę 8,99 zł (cena regularna 16,99zł) jest to naprawdę porządny puder po który często sięgam.

To na razie wszystkie moje perełki makijażowe  z drogerii. Jestem ciekawa jakie kosmetyki w dobrych cenach , a świetnej jakości Wy możecie polecić?

Miłego popołudnia

Ewa

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Truskawkowy żel pod prysznic od Le Petit Marseiliais- zapach lata?

Są takie zapachy kosmetyków, na które zawsze się skuszę. Są wśród nich: mięta, czekolada, neroli,róża, zapach morski  i truskawka. Więc kiedy zobaczyłam w Rossmannie, że Le Petit Marseiliais wypuściło nowy żel pod prysznic  o zapachu truskawki właśnie, od razu znalazł się w moim koszyku. Dodatkowo do zakupu  zachęciła mnie cena promocyjna 7,99 zł  czy 8,99 zł za 400 ml. Czy żel faktycznie czaruje aromatem truskawki i czy dobrze spełnia swoją podstawową funkcję ?
Żel pod prysznic Le Petit Marseiliais Truskawka


Opakowanie przyciąga wzrok ,jest proste i praktyczne, ładnie wygląda na półce w łazience. W  przypadku żelu truskawkowego, butelka jest w intensywnie czerwonym odcieniu z grafiką przedstawiającą owoce, które są głównym składnikiem żelu.

Żel jest delikatnie czerwony, półprzeźroczysty i niestety dość rzadki co negatywnie wpływa na jego wydajność. Jako kosmetyk do mycia ciała dobrze spełnia swoją funkcję, delikatnie się pieni, myje i nie wysusza skóry. Producent określa go jako delikatny żel pod prysznic, który ma nawilżać i odświeżać. Jakiego wielkiego nawilżenia nie zauważyłam ale tak jak już wspomniała na pewno nie wysuszył mojej skóry.
Skład 

Skład kosmetyku jest dość krótki  i raczej typowy dla drogeryjnego żelu pod prysznic, gdyż zawiera SLES. Warto zwrócić uwagę iż w pierwszej połowie składu znajdziemy ekstrakt z truskawki, który nie  występuję tu tylko jako zapach, za co duży plus.

Czy żel spełnił moje oczekiwania odnośnie relaksującego zapachu podczas kąpieli? Myślę, że tak.
Aromat jest bardzo słodki, określiłabym go jako truskawkowy sorbet. W żadnym wypadku nie jest to zapach chemiczny. Myślę, że dla fanów  truskawek, tak pachnący żel pod prysznic, będzie faworytem na lato.

Jakie Wy polecacie pięknie pachnące kosmetyki ? Jakie zapachy lubicie najbardziej? Piszcie w komentarzach

Miłego popołudnia:)

Ewa

piątek, 9 czerwca 2017

Recenzja maseczek w płachcie ze sklepu JJ Korean Beauty ( NO:HJ, Forencos)


Witajcie po bardzo długiej przerwie:)
Wiem, że zapowiadałam powrót kilka miesięcy temu, ale niestety przez brak czasu nie doszedł on do skutku i moje kosmetyczne opinie oraz inspiracje i  ulubione rzeczy, mogłyście obserwować tylko na Instagramie.  Mam wielką nadzieję, że tym razem  uda mi się pisać więcej i częściej, a recenzje będą bardziej szczegółowe.
Dzisiaj  kilka słów o maseczkach w płachcie marek NO:HJ oraz Forencos , które otrzymałam do testów w ramach współpracy ze sklepem JJ Korean Beauty, który ma swoją siedzibę  we Wrocławiu  przy ulicy Biskupiej 6/6B oraz prowadzi sprzedaż online na stronie http://www.jjkoreanbeauty.eu  .
Kiedy otrzymałam propozycję współpracy bardzo się ucieszyłam , gdyż jak pewnie wiecie z Instagrama uwielbiam maseczki wszelkiego rodzaju  i dosłownie jestem maseczkowym potworem, a masek NO:HJ i Forencos nie znałam wcześniej, gdyż na razie nie są tak popularne w Polsce  jak Skin79  czy też Holika Holika, więc ciekawość była tym większa.
Natomiast azjatyckie maseczki w płachcie są stałym elementem mojej pielęgnacji od jakiś 2 lat. Moim zdaniem nic tak nie relaksuje jak właśnie Mask Sheet.
Zostałam zapytana przez  sklep jaki mam typ cery, by mogli dobrać coś dla mnie. Moja skóra jest mieszana z przetłuszczającą się strefą T i tendencją do niedoskonałości. Typy maseczek ,które otrzymałam idealnie odpowiadały jej potrzebom.
Maseczki w płachcie NO:HJ i Forencos
Jak możecie zobaczyć opakowania są prześliczne, a niektóre  mają bąbelkowy wzór 3D, a jak jakie te maseczki  mają właściwości pielęgnacyjne? Już odpowiadam.

Testowanie zaczęłam od maseczki NO:HJ Textur Mask Pack Teatree Mud Mask, która ma działanie nawilżająco odżywcze. Cena  na stronie  wynosi 7,99 zł
NO:HJ Texture Maskpack Teatree / Mud
Pierwsze na co zwróciłam uwagę po otwarciu opakowania to prześliczny, wodny, świeży zapach. Płachta maseczki jest bardzo cieniutka i dobrze  przylega do twarzy.
Jak widzicie po składzie można się dużo spodziewać, gdyż maseczka zawiera wiele ekstraktów ( np. z aloesu ) poza głównymi składnikami ( czyli błotem i wodą z liści drzewa herbacianego), a także kwas hialuronowy.
Producent zapewnia nam działanie nawilżająco-odżywcze i ja absolutnie się z tym zgadzam , ale ja również zauważyłam  uspokojenie i ukojenie cery oraz złagodzenie drobnych niedoskonałości ( pewnie dzięki  drzewu herbacianemu).
Serum w płachty dobrze się wchłania a skóra po użyciu nie jest lepka lecz przyjemnie gładka.

Kolejną  maseczką, która chcę Wam dziś przedstawić jest brokułowa NO:HJ Superfood Broccoli Mask. Lubicie brokuły? Ja bardzo! Są pyszne, bardzo zdrowe i jak się okazało świetnie wpływają na moją cerę:)
NO:HJ Superfood Broccoli Mask

Maseczka brokułowa jest przeznaczona do cery tłustej i mieszanej, ma mieć działanie oczyszczające i przywracać balans. Cena : 6,99zł
Poza ekstraktem w brokułów, głównym składnikiem maseczki jest miód, co jest dla mnie ogromnym plusem gdyż na moją skórę wpływa wręcz rewelacyjnie. Inne składniki: np. aloes, kwas hialuronowy, proteiny mleczne, wyciąg z oczaru wirgilijskiego. Zapach określiłabym jako świeży, nieco cytrusowy. Ta płachta jest nieco grubsza, ale dobrze dopasowuje się do twarzy. Oczyszczenie cery po użyciu było wyraźnie zauważalne, a pory  zwężone, niedoskonałości  ukojone. 

Jako następną wypróbowałam NO:HJ Pore Intracell Boosting Mask Oczyszczającą Maskę  Musującą.
Bardzo lubię maseczki musujące gdyż porządnie oczyszczają cerę , a masaż jaki wykonują musując jest bardzo przyjemny:) Ta maseczka wyróżnia się tle innych z grupy pieniących się bardzo korzystną ceną 11,99zł.
NO:HJ Pore Instracell Boosting Mask
Cera po użyciu była piękna: gładka, oczyszczona, lekko rozjaśniona. Jedyny problem miałam z polską informacją na opakowaniu, żeby po ściągnięciu maseczki wmasować pozostały płyn w skórę, co kłóciło się z angielskim napisem na opakowaniu  "WASH OFF Type Mask " oraz moim doświadczeniem z tego typu maseczkami, żeby po użyciu ponownie  umyć twarz. W tym wypadku posłuchałam swojej intuicji i pozostałą pianę z twarzy zmyłam. Niemniej informacja ta może wprowadzać w błąd. (chyba, że ja tej maseczki źle użyłam i jednak pianę należało pozostawić, chociaż nie wydaje mi się)

Ponownie skład kosmetyku bardzo pozytywnie zaskakuje: ekstrakt z drzewa herbacianego,  grejpfruta, szałwii, lawendy, rozmarynu i wiele innych. Myślę, że ta maseczka może być również pomocna przy cerze trądzikowej. Oczywiście efekt masażu skóry był  odczuwalny  i bardzo uprzyjemniał pielęgnację:)

Teraz kilka słów  o jedynej masce marki Forencos jaka wpadła w moje ręce,:7 Days Volcanic Ash Detox, która zaskakuje ciekawym składnikiem, a mianowicie pyłem wulkanicznym. Brzmi dość egzotycznie i jeszcze nigdy nie spotkałam się  z jego obecnością w kosmetykach. Maseczka wykonana jest z cellulozy i jedwabiu i była naklejona na folię zabezpieczającą, co ułatwiało nałożenie jej na twarz. Cena: 11,99zł.
Forencos 7Days Volcanic  Ash Detox Mask
Maseczka miała przyjemny świeży zapach, płachta była cieniutka i delikatna dla skóry, ale w żadnym wypadku nie targała się. Zadaniem maski było oczyszczanie i regulowanie wydzielania sebum. Zdecydowanie obietnice producenta zostały spełnione, a skóra po użyciu wyglądała jak na zdjęciu z opakowania:)
W składzie poza pyłem wulkanicznym znajdziemy kwas hialuronowy, kolagen, więc buzia po użyciu jest nie tylko oczyszczona, ale też przyjemnie nawilżona i miękka.

Na deser maseczka, na którą zwracałyście uwagę, gdy tylko pokazałam ją na Instagramie,  ze względu na przesłodkie opakowanie. NO:HJ Banana Ssul Mask Pack Snail jest bardzo ciekawą pozycja nie tylko ze względu na uroczą szatę graficzną , ale również ciekawe   zestawienie składników. Cena: 8,99zł.


NO:HJ Banana Ssul Mask Pack Snail

Maseczka zaskakuje kolorem płachty, która jest czarna, ale tak jak poprzedniczki świetnie przylega do twarzy , zapach lekko cytrusowy. Maseczka ma być nawilżająco  - rozjaśniająca i dawać efekt zdrowej skóry. I może się powtórzę ale dokładnie tak jest :) Dodatkowo dzięki filtratowi ze śluzu ślimaka zauważyłam pozytywny wpływ tej maseczki na niedoskonałości.
Odnośnie  fajnego składu, mamy tutaj i ekstrakt z banana i ślimaka,  i aloes, i cytrynę, i kwas hialuronowy  i wiele innych, więc nasza skóra zostaje porządnie dopieszczona. Maseczka   pozostawia skórę gładką ,nawilżoną, esencja dobrze się wchłania i nie pozostawia lepkiego filmu.

Jak widzicie jak jestem zachwycona tymi nowymi dla mnie maseczkami . Każda się absolutnie u mnie sprawdziła i mogę ją z czystym sumieniem polecić. Maseczki należą do większych serii, z których myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie , a ja w przyszłości chętnie wypróbuję pozostałe.

Chcę także polecić sklep JJ Korean Beauty, który ma w ofercie ciekawe i mniej znane w Polsce koreańskie marki kosmetyczne, które jak mogłam się przekonać, mają w ofercie naprawdę świetne produkty.

Lubicie koreańskie kosmetyki? Używacie maseczek w płachcie? Piszcie koniecznie jakie są Wasze ulubione  i które polecacie:)

Mam nadzieję, że będę częściej się pojawiać na blogu:)
Miłego weekendu

Ewa

czwartek, 3 listopada 2016

Mini zakupy kosmetyczne z końca października 2016 r. ( Clinique, Be Beauty, Allegro)

Witajcie,
Dzisiaj chciałam wam pokazać małe zakupy kosmetyczne z ostatniego tygodnia i to wcale nie jest tak, że ja tak mało kupuję kosmetyków:) Po prostu gdy przyszły do mnie paczki ze Skin79 i z Sephory, zanim zdążyłam napisać o nich stosowny post, te rzeczy już rozeszły się po mojej kosmetyczce i łazience, a część już zużyłam. Tak więc ucząc się na własnych błędach, dzisiaj nowości, póki naprawdę są nowościami:)
Zaczynajmy...
Na początek Biedronka.
Żele pod prysznic BeBeauty Chocolate i Raspberry Vanilla
Moje zapasy pod prysznic  powoli się kończą, więc widząc tak ciekawe kosmetyki w Biedronce, nie mogłam obok nich przejść obojętnie. Zdecydowanie na ich korzyść przemawiają duże opakowanie 750 ml z pompką oraz dobra cena - 7,99 zł.  Żele  mają słodkie zapachy  i ekstrakty odpowiednio z kakao i malin i wanilii. Mnie bardziej do gustu przypadła wersja malina z wanilią, gdyż  zapach czekoladowy jest bardzo słodki i  bardziej przypomina gorące kakao, ale dalej jest przyjemny.

Krem do twarzy Clinique Pep- Start Hydroblur Moisturizer
Jakiś czas temu widziałam reklamę nowych kremów Clinique z serii Pep - Start i bardzo mnie zaciekawiły. W końcu zdecydowałam się zamówić na clinique.com.pl krem Hydroblur Moisturizer.
Obietnice producenta wydają się być kuszące: lekki krem, który ma być idealny pod makijaż, ma nawilżać, maskować niedoskonałości i regulować wydzielanie sebum. Hmmm... brzmi wspaniale:)
Kremu jeszcze nie używałam, ale nie ukrywam, że dużo od niego oczekuję. Skład kremu wydaje się być obiecujący: masło shea, mango, algi, skwalan, kwas hialuronowy. Cena opakowania 50 ml to 95 zł. Niby sporo, ale ze względu na różne oferty dostałam dodatkowo aż 6 miniatur: krem pod oczy Pep -Start , tusze do rzęs Chubby Lash oraz High Impact Mascara, Pop Lip Colour + Primer w kolorach  09 Sweet Pop i 14 Plum Pop oraz Chuby Stick w odcieniu 07 Super Strawberry. Tak więc w cenie kremu otrzymałam całą górę ciekawych kosmetyków i już wiem, że wśród nich znajdę ulubieńców i że to nie moje ostatnie zakupy na clinique,com.pl:)

Rękawiczki ochronne UV
Jak możecie zobaczyć na Instagramie jestem ogromną fanką manicuru hybrydowego. Wygoda trwałość, blask i piękne kolory to mnie zdecydowanie przekonuje. Jedyne czego się obawiałam to wpływ promenowania UV na moje dłonie i dlatego postanowiłam  kupić coraz popularniejsze rękawiczki ochronne do manicuru hybrydowego.  Są to długie rękawice z cienkiego białego materiału, które mają chronić ręce aż za nadgarstki i są wycięte tylko na opuszkach palców.
Na Allegro zapłaciłam 12.50 zł plus koszty wysyłki. Myślę więc, że za taką cenę warto wypróbować.

To już całe moje zakupy. Niby niewiele, a cieszy:)
Ciekawa jestem jakie wy zrobiłyście ostatnio zakupy kosmetyczne, czy wolicie kupować online czy stacjonarnie. Piszcie także czy znacie któreś z moich nowości i jakie macie o nich zdanie.

Miłego wieczoru,
Ewa


środa, 2 listopada 2016

Zużyte kosmetyki październik 2016r. (Vichy, Kallos, Skin79, Biovax, Adidas i inne)

Witajcie,
Nadeszła pora, by pokazać wam  kosmetyki zużyte w ubiegłym miesiącu, gdyż torba, w której je trzymam jest już pełna. W październiku udało mi się wykończyć sporo produktów do włosów, jak zwykle kilka maseczek oraz mój ukochany krem BB, o którym myślałam, że to niekończąca się historia.
Zaczynajmy więc.

Na początek kolejne wspaniałe maseczki:)
Maseczki 7th Heaven Manuka Honey Peel- Off i Hot Chocolate Masque
Sama nie wiem, która z tych maseczek jest lepsza. Cudowne zapachy  i jeszcze lepsze działanie. Nic tylko się zakochać:) 
Czekolada z pomarańczą wspaniale oczyszcza i rozgrzewa skórę  , a miód na twarzy jest również cudowny. Pisałam już o nich tutaj w ulubieńcach września
Kupię ponownie z pewnością a te dwie maseczki są dla mnie w czołówce:) Następcą są kolejne maseczki 7th Heaven.

Maseczka Bielenda Carbo Detox 
Kolejny hit i ulubieniec. Tym razem używałam wersji przeznaczonej do skóry suchej z ekstraktem z alg i działa tam samo dobrze jak ta, do skóry tłustej i mieszanej. Więcej  o maseczce tutaj i tutaj.
Już kupiłam kolejne saszetki z węgielkami:) Następcy już obecni:)

Płatki do twarzy Prreti Refreshing Lemon Pads
Naprawdę fajnie odświeżają skórę wokół oczu, a ponadto cytrynki na oczach bardzo zabawnie wyglądają. Jest to rodzaj płatków wykonanych z tkaniny, podobnej do tej ,z której są wykonane maseczki w płachcie.
Kupuję płatki tej marki regularnie co jakiś czas. Następcą jest  wersja truskawkowa:)

Hydrożelowe płatki pod oczy z olejem arganowym Exclusive Cosmetics
Ostatnimi czasy płatki hydrożelowe to dla mnie must have.  Pięknie chłodzą skórę pod oczami oraz pomagają walczyć z cieniami i opuchnięciami. Te konkretne płatki były ok, ale moim ulubieńcem są płatki ze Skin79 z serii Golden Snail.
Raczej nie kupię ponownie, gdyż mam już w tej kategorii innego ulubieńca. Następca: płatki hydrożelowe Golden Snail Skin79.

Maseczka Skin79 Pore Bubble Cleansing Mask
Najbardziej zaskakująca maseczka w płachcie, jaką potrafię sobie wyobrazić:). Po prostu się niesamowicie pieni na twarzy i wygląda się w niej jak Yeti, ale efekty są naprawdę rewelacyjne: buzia jest oczyszczona i nawilżona. Wygląda po prostu pięknie!
Mam już kolejne opakowanie i na pewno kupię kolejne. Następcą kolejna pieniąca maseczka:)


Maseczka Holika Holika Black Snail Repair Hydro - gel Mask
Moja pierwsza hydrożelowa maseczka na całą twarz i muszę przyznać, że  bardzo przypadła mi do gustu.  Co prawda po nałożeniu skóra nieco szczypała, ale uczucie to szybko minęło, a po zdjęciu maseczki buzia była ujędrniona i nawilżona i niedoskonałości jakby się zmniejszyły ( może to zasługa ślimaka?). Maseczka znalazła się w Asian Box i  dzięki temu poznałam kolejny fajny koreański kosmetyk. Pokazywałam ją tutaj.
Myślę, że za jakiś czas chętnie do niej wrócę. Następcą zostały inne maski w płachcie.


Szampon L'Oreal Professionnel Shine Blonde
Bardzo wydajny fioletowy szampon przeciw żółknięciu włosów blond. Bardzo go lubiłam i używałam średnio raz na 2 tygodnie. Dobrze mył, nie podrażniał, nie przesuszał włosów, ładnie pachniał i jego dużym plusem było opakowanie z pompką.
Myślę, że do niego wrócę za jakiś czas, gdyż minusem jest dostępność.  Następcą został fioletowy szampon rewitalizujący kolor z Joanna Professional.

Maska do włosów Kallos Cherry
Mój pierwszy zużyty litrowy Kallos i jestem z siebie dumna:) A tak na serio naprawdę lubię te maski, tylko trzeba z nimi trochę uważać żeby nie przesadzić z ilością i nie przeciążyć włosów. Emolientowa wersja Cherry spisywała się całkiem dobrze, ale znalazłam wśród masek Kallos innych ulubieńców.
Raczej nie wrócę, gdyż wolę inne rodzaje masek Kallos. Następcy to: Kallos Chocolate i Multivitamin.

Szampon i odżywka BB Biovax do włosów blond
Świetny duet i już sama nie wiem ile użyłam opakowań. Szampon łagodnie myje, a odżywka w ciągu 60 sekund nawilża i wygładza włosy.
Jak zużyję włosowe zapasy  pewnie kupię ponownie. Następcą został zestaw Biovax Pearl o którym pisałam tutaj.


Odświeżający żel do mycia twarzy Vichy Purete Thermale.
Z tego żelu byłam bardzo zadowolona. Miał ładny świeży zapach i bardzo mocno się pienił co było niezwykle przyjemne,  Co ważne dobrze oczyszczał twarz, nie przesuszając jej i nie zawiera SLS i SLES w składzie. 
Bardzo fajny żel, który z pewnością kupię ponownie.  Następcą jest pianka Skin79 Snail Nutrition.

Mydełko w płynie Isana  Mango i Pomarańcza, pasta do zębów Elmex i płyn do płukania jamy ustnej Smile
Comiesięczne pewniaki. Pisałam o nich tutaj.
Oczywiście już kupiłam ponownie.



Żele pod prysznic Adidas Vitality i Protect.
Wersja Vitality miała orzeźwiający cytrusowy zapach i perełki nawilżające i polubiłam go tak samo jak Protect, który był moim hitem i pisałam o nim tutaj.
Bardzo fajne żele, do których chętnie wrócę. Następcą został świetny morski żel z Palmolive.

Mleczko do ciała Sephora Blueberry
Te mleczka towarzyszyły  mi całe lato, gdyż błyskawicznie się wchłaniały pozostawiając skórę nawilżoną, a ich zapachy są po prostu wspaniałe. Wersja jagodowa nie była tu wyjątkiem:)
Na pewno znów sięgnę po mleczka Sephora latem, gdyż na zimę potrzebuję czegoś bardziej nawilżającego. Następcą został balsam Evree Instant Help.

Serum do biustu Eveline Slim Extreme 4D Mezo Push Up
Co tu dużo pisać... Bardzo dobry kosmetyk do pielęgnacji biustu i dekoltu: nawilża, ujędrnia,  nie zapycha. W obietnice zwiększenia obwodu biustu nie wierzę, a i tak uważam, że to serum jest naprawdę fajne:)
Już używam kolejnego opakowania. Następcą : to samo:)

Antyperspirant Adidas Control Ultra Protect
Po prostu must have. Używam tego lub wersji 6 w 1. Wspominałam  o nim tutaj
Oczywiście, że kupię ponownie:) Następcą jest Adidas 6 w 1.


Krem BB Skin79 Pink
Myślałam, że co jak co ,ale mój ulubiony krem BB nigdy się nie skończy. a  jednak. To dzięki niemu zrezygnowałam z podkładów na rzecz kremów BB, gdyż nic tak nie ukrywa rozszerzonych porów, tak dobrze nie kryje i nie daje tak naturalnego efektu. Ponadto warto zwrócić uwagę na walory pielęgnacyjne, wysoki filtr SPF 30 PA++ i jasny kolor i teraz chyba wszystkie zalety tego BB zostały wymienione:)
Myślę, że kupię ponownie, chociaż obecnie używam wersji Orange, która lepiej mi pasuje kolorystycznie. Następcą został krem BB Skin79 Orange.

To już wszystkie zużycia ubiegłego miesiąca i muszę przyznać, że sporo się tego nazbierało. Jak zwykle u mnie dużo opakowań po maseczkach i sporo kosmetyków do włosów.  Na szczęście żaden z kosmetyków nie okazał się bublem.

Znacie któreś z kosmetyków o których pisałam? Ciekawa jestem również , jakie kosmetyki wam się udało zużyć w ubiegłym miesiącu i czy cieszycie się z tego faktu czy  też będziecie za nimi tęsknić. Piszcie koniecznie. 
Miłego wieczoru
Ewa



wtorek, 25 października 2016

Morska przygoda z żelem pod prysznic Palmolive Aroma Sensations Feel The Massage

Witajcie po dłuższej przerwie,
Zasadniczo można by pomyśleć, że żel pod prysznic to kosmetyk, który powinien być w korzystnej cenie, dobrze myć ciało i nie przesuszać skóry. I tyle... Jednak nawet wśród tak mogło by się wydawać zwyczajnej kategorii kosmetyków, których używamy codziennie, można znaleźć perełki i własnie jedną wam dziś pokażę.
Żel pod prysznic Palmolive  Aroma Sensations Feel the Massage jest niezwykły pod wieloma względami.
Po pierwsze, na przekór pogodzie za oknem cudowny morski zapach. Jest absolutnie obłędny i w żadnym wypadku nie przypomina zapachu  kostki do WC:) Aromat tego żelu  sprawia, że można się poczuć jak na plaży, koi zmysły i orzeźwia. Kosmetyk ma niebieski kolor i  ładne opakowanie: całość jest bardzo spójna  i sprawia wrażenie morza zamkniętego w butelce.
Zgodnie  z nazwą Feel the Massage, żel ma właściwości peelingujące i delikatnie masuje ciało. Drobinki, które zawiera są drobne, ale jest ich odpowiednia ilość. Nie jest to mocny zdzierak, ale żel fantastycznie  uprzyjemnia codzienny prysznic.
Konsystencja kosmetyku jest w sam raz, nie za rzadka i nie za gęsta, co pozytywnie wpływa na wydajność  i wygodę użytkowania.
Skład z pewnością nie przekona fanek kosmetyków naturalnych , gdyż zawiera SLES. Warto natomiast zwrócić uwagę na obecność w składzie soli morskiej, aloesu i mięty. Ponadto, żel nie wysusza mojej skóry  i dobrze oczyszcza. Opakowanie zawiera 500 ml produktu i kosztuje bez promocji kilkanaście złotych.
Podsumowując, podczas spaceru między drogeryjnymi półkami warto zwrócić uwagę na ten żel pod prysznic, gdyż bardzo się wyróżnia. Myślę, że jeżeli go wypróbujecie to chętnie będziecie do niego wracały. Poza zapachem, dodatkowa funkcja peelingu jest również bardzo fajna.
Piszcie koniecznie, czy lubicie żele pod prysznic z peelingiem i jakie żele o obłędnych zapachach polecacie.
Miłego wieczoru
Ewa